Eh... Nazwy Nazwy Nazwy - tak trawestując pewnego człowieka co kontemplował biel zębów przyjaciela. Rzecz jak mówi JKW Helwetyk - drugorzędna (ale już nie trzecio ani dalszorzędna). Doczytałem rozmowę do końca i bardzo żałuję, że wyskoczyłem tak z
tematem w nieco innym dziale.
Może już bez rozpisywanie co i jak i gdzie, kto komu rękę by tam umył, spróbuję przybliżyć pomysł który stoi za tamtym tematem, a który faktycznie pasowałby jako coś poruszone przy okazji zmiany konstytucji...
W moim odczuciu Sarmacja dąży często do sformalizowania wielu dziedzin życia. Do sztywnego nałożenia ram. Czasem jest tam za ciasno. Jak kiedyś mi mówiono - pytania zamknięte czynią ludzi nieszczęśliwymi. Wezmę przykład z dzisiaj, który nieco mnie zdziwił, ale jest znamienny. Chodzi mi o sprawę
RCA vs Yenn. Abstrahując od słuszności którejkolwiek strony - wydaje mi się, że Asesor użył tu zbyt ostrych ram - w moim rozumieniu, materiały mogły by zmienić klasyfikację czynu dodając coś w stylu "w afekcie". Nie wiem nawet czy prawo KS takie coś przewiduje - ale tu znów rozbijamy się o ciasne ramy. I aby nikt mi nie zarzucił prywaty - nie pałam gorącymi uczuciami do żadnej ze stron konfliktu, co jest powszechnie znane, zwracam tylko uwagę na pewne zjawisko.
Wracając do wątku... To co wydaje mi się, mogłoby uzdrowić takie sytuacje to zapisanie w Konstytucji, lub Ustawach Konstytucyjnych pierwszeństwa mediacji. Także mediacji na poziomie globalnym. Najlepiej gdyby decyzję o tym, lub Opinię (o której to formie pisałem w linkowanym na początku poście), leżącą w gestii ciała równozależnego od wszystkich sił sarmackich.
To dodatkowo powodowałoby ożywienie - bo nowa instytucja, nowy zakres obowiązków, zupełnie nowa jakość w Pollinie. Po drugie, ze względu na ideę osoby które trafiałyby w tryby takiej machiny musiałyby zacząć rozmawiać ze sobą - uczyć się współżyć i rozwiązywać konflikty - to myślę, że generowałoby dodatkową aktywność. Po trzecie i chyba najważniejsze - taka mediacja nie wiązałaby się z normami prawnymi (poza wyjątkami, ale o tym później...), a z sumieniem i dążeniem do konsensusu. Stąd sprawy mogłyby kończyć się absurdalnymi z punktu widzenia prawa wynikami - wzajemna praca społeczna, publiczny całus, czy choćby rozstrzygająca partia w szachy. Popatrzcie jakie bogactwo możliwości...
Ale to tylko efekt uboczny, bo głównym daniem wydaje mi się pomysł Sejmów Ludowych - czyli Sejmów Walnych zwoływanych dla rozpatrzenia konkretnej kwestii w gronie wszystkich Obywateli. Dzięki temu, że nie narzucane by były temu ramy Referendum (nieszczęsne pytania zamknięte) to jeszcze dawałyby wpływ nowym osobom na politykę. Taki Sejm Ludowy byłby idealny do np. wyznaczania następcy Księcia w myśl
posta Vladimira. Gdzie na zwołany Sejm Ludowy, po swego rodzaju exposé spośród Kandydatów wybiera się Następcę (lub zatwierdza Następcę wyznaczonego przez Księcia).
I na koniec kwestia samej Konstytucji. Ja widzę ją jako swoisty szkielet, o zdecydowanie prostszej konstrukcji niż jest teraz. I szkielet ten obudowany Ustawami Konstytucyjnymi, które mają rangę większą niż zwykła ustawa, ale są zależne od Konstytucji. Przykładowo:
Tak skonstruowana Konstytucja daje nam łatwe do intuicyjnego przyswojenia idee i odwołuje się wprost do konkretnych ustaw - które miałyby nieco wyższą ważność niż ustawy zwykłe i koncentrowałyby się na uszczegółowieniu przepisów Konstytucji. Wówczas również, proponowana przeze mnie Ustawa o Mediacji, Kolegium czy jak kto zwał - wpisuje się w ciąg Ustaw Konstytucyjnych, a mediatorzy i same mediacje muszą zwracać uwagę tylko na Konstytucję której prawa są specjalnie zapisane "miękko". Howgh