uwielbiam czytać o zbrodni likwidacji bezrobocia
No i o zbrodni likwidacji analfabetyzmu, zmniejszeniu umieralności wśród dzieci i noworodków o kilka epok - tak można by wymieniać pozytywy polskiego stalinizmu, bez których - jak wyżej pisałem - wszyscy moi przodkowie paśli by świnie. Ale 1) kraje zachodnie nie potrzebowały ku osiągnięciu takich bądź lepszych rezultatów komunizmu 2) pozbawienie ludzi możliwości odmienienia swojego losu poprzez gospodarcze zniewolenie ich traktuję jak zbrodnię (celowo napisałem "zbrodnia przeciw ludziom", nie "przeciw ludzkości"). Moje rozumienie lewicowości bazuje min. na głębokim szacunku do pracy i postulacie zapewnienia każdemu możliwości realizowania się zawodowego (tym samym - w części - życiowego) w taki sposób, w jaki zechce. To wymaga dwóch twardych nóg - państwowej i prywatnej - a stalinizm prywatną wyrżnął, a PRL w efekcie się wywrócił.
Dalej idąc - kłamstwem oświęcimskim jest przypisywanie komunizmowi zasługi likwidacji bezrobocia. PRL nie likwidował bezrobocia bo był litościwym, dobrym państwem. To było w sposób jednoznaczny narzędzie uzależniania obywateli od nowego państwa. Silną przesłanką jest istnienie mocnej, szanowanej na całym świecie polskiej szkoły ekonomii politycznej, która już w 1938 roku opracowała program gospodarczy przejęty przez PRL na sztandary, lecz celowo i z rozmysłem nierealizowany. Gdy Lange proponował etatystyczne budowanie dobrobytu (jak to miało miejsce na zachodzie), PRL wybrał wycięcie sektora prywatnego w celu pełnego uzależnienia obywateli od siebie.
Niestety, ale mam wrażenie, że padliście ofiarą fetyszyzmu wskaźników gospodarczych, które jednak nie dają nigdy całościowego obrazu rozwoju kraju…
Wando, po raz kolejny zarzuca mi się coś, do czego dystansuję w maksymalnym możliwym stopniu. Tyle że
nie da się porównać dwóch tak różnych państw jak Polska, Hiszpania i przyszła 12 UE na przestrzeni tak różnych czasów jak lata 50-te i współczesność. Bierze się średni dochód z tamtego okresu, odnosi go do poziomu cen i porównuje ile standardowych koszyków produktów mógł kupić jeden Hiszpan, a ile jeden Polak. Inaczej się nie da tego zrobić w rozsądnym czasie. Jak macie Tow. Ciupak sztab analityków za sobą, to porównajcie.
Na Wielki Kryzys lat 20 i obecny kryzys. Nie ma co, zaszalało to centralne planowanie...
Socjalizm zdecydowanie lepiej radzi sobie w czasie kryzysu dzięki swojej - jak mówią socjaliści - stabilności lub - jak wolą liberałowie - skostniałości. Mniejsza ingerencja państwa = w ogólności (często, ale nie dość często, by traktować to jak prawo bądź regułę) szybszy wzrost w czasie hossy jeżeli są czynniki wzrostu i znacznie szybszy spadek w czasie kryzysu. Większa ingerencja państwa = ogólnie wolniejszy wzrost w czasie hossy (jw.) i wolniejszy spadek w czasie bessy. Widać to było wyraźnie na porównaniu Estonii i Łotwy z Niemcami czy Francją. Estonia ma silnie zderegulowaną gospodarkę i startując z podobnego co my poziomu doszła do poziomu życia typowego kraju starej Unii, ale w czasie kryzysu zaliczyła kwartał z kilkunastoprocentowym spadkiem PKB. Niemcy czy Francja czy Polska mają większy średni poziom opodatkowania, większą regulację, większe deficyty i rozwijały się znacznie wolniej od Estonii, ale miały dużo łagodniejsze recesje bądź w ogóle ich nie miały (formalnie, jak w Polsce).
A już z tą niemożnością jeżdżenia po Warszawie to wyjechaliście jak z kłamstwem oświęcimskim. Przecież tu jest świetny system komunikacyjny!
To oczywiście wątek poboczny, ale miałem na myśli jazdę swoim samochodem, a nie wozem z szoferem i sześćdziesięcioma współjadącymi

Tak na marginesie - Warszawę bardzo lubię, a aktualnie wszędzie chodzę pieszo, ale w większości miejsc mam wrażenie, że mówi do mnie "Piesi wypierdalać" - ot, czysto subiektywne.