Nie rzucam samego pytania, bo mam też swój pomysł na to, jak miałoby to wszystko wyglądać.
Narrację oparlibyśmy na jedynie jednym mieście (niekoniecznie Almerze), bądź też budowie nowego od postaw - trochę mniej realne, ale również możliwe. Początkowy rynek zostałby utworzony bez względu na to, ile osób zgłosiłoby się do zabawy, uwzględniając kilka najważniejszych gałęzi gospodarczych - rolnictwo, przemysł, usługi, handel... No w każdym razie ograniczylibyśmy to w jakiś sposób, tak, że nie każde z przedsiębiorstw działałoby w szeroko zakrojonej branży (np. wydobycia nie ograniczalibyśmy tylko do określonego rodzaju surowca naturalnego). Dodatkowo każdego rodzaju przedsiębiorstwa byłoby przynajmniej po 2 sztuki, aby umożliwić konkurencję. Opracowalibyśmy "siatkę" przemysłu, tak aby każde przedsiębiorstwo musiało być zależne od innego, ale zawsze miało jakąś alternatywę i jednocześnie nie mogło być samodzielne.
Gdy już mielibyśmy to ogarnięte, każdy mógłby wybrać przedsiębiorstwo spośród tych, które jeszcze pozostały. Nie pozwolilibyśmy na to, aby było 10 firm budowlanych, jednocześnie bez jakichkolwiek innych. Sprawiłoby to niestety, że nie każdy mógł działać w tej branży, w której chce, przynajmniej na początku. Z czasem moglibyśmy zdecydować się na zmianę branży przez osobę, ale nie przez przedsiębiorstwo - rezygnacja z danej branży wiązałaby się z przekazaniem firmy innej osobie. Gdy już wszystkie planowane przedsiębiorstwa zostałyby przydzielone moglibyśmy zdecydować się na dodawanie kolejnych, ale w mniejszym stopniu, również bacząc na to, aby ilość każdego typu była względnie równa.
Całość polegałaby na wzajemnej kooperacji wszystkich oraz rozwoju gospodarczego. Państwo (ewentualnie mistrz gry) rzucałby na tablicę zlecenie (budowę budynku użyteczności publicznej, drogi), po czym odpowiednie firmy zgłaszałyby się do projektu, jednocześnie mając świadomość tego, że musi sam załatwić materiały oraz siłę roboczą (siła robocza akurat narracyjna)
Państwo lub mistrz gry ma także obowiązek ochrony konsumenta oraz przedsiębiorców, przed spryciarzami, którzy chcieliby za darmo wydawać towary. Każde przedsiębiorstwo będzie musiało ponieść koszty "pracowników", wypłacając "wynagrodzenie". Polegałoby to mniej więcej na tym, że przedsiębiorstwo w zależności od wysokości pensji produkuje daną ilość energii, jaką może wykorzystać na wytwarzanie towarów lub świadczenie usług. Wpływ miałaby również regularność w jej wypłacaniu. Stawki się jeszcze ustali

Całość projektu państwowego to określona ilość energii wyprodukowanej przez przedsiębiorstwo, które wygra przetarg na dany projekt.
Początkowo każde przedsiębiorstwo zaczyna z kapitałem, który ma za zadanie rozmnożyć. Operowalibyśmy na libertach. Wysokość kapitału również zależałoby od typu przedsiębiorstwa. Kapitał początkowy podlegałby później częściowemu (w większym stopniu) zwrotowi (ok. 80%), jednak to, co uda się zarobić już jest przeznaczone dla danej osoby. Jeżeli przedsiębiorstwo jednak nie wykorzysta kapitału i zamiast go wykorzystać, to go straci, to będzie musiał zapłacić z własnej kieszeni. Włączenie dodatkowych środków do gry z prywatnej kieszeni również musi zostać udokumentowane oraz musi zostać udzielone zezwolenie na wprowadzenie określonej kwoty. Dziennik funduszu danej jednostki jest na bieżąco aktualizowany.
No i tak jakoś by się to może rozkręciło. Przynajmniej na jakiś czas. Od razu uprzedzam, że nie chcę tego przenosić przynajmniej na razie, na system informatyczny. Głównym celem tej całej "akcji" jest właśnie pobudzenie narracji. No i jej jakość również miałaby wpływ na to, ile "energii" produkuje dane przedsiębiorstwo - mniejszy bądź większy, w zależności od decyzji.
Zatem, jak się ustosunkowujecie do tego pomysłu? Może niedługo ruszymy z całą akcją?
